poniedziałek, 16 października 2017

Janusz Kliś - ... wiersz emigranta ...






Janusz Kliś


... wiersz emigranta ...





(wiersz z tryptyku EMIGRACJA – ABERRACJA)


                    I

wiersz emigranta 
to miasto – w stanie ciemności
pełne ślepych ulic i kanałów 
świętych żebraków 
i bezdomnych bohaterów
szaleńców

pełne banałów i ułudy 
błyszczącej neonami
deszczu i piorunów
okresów suszy

wiersz emigranta 
to miasto – w stanie wojny
pełne uniesień i upadków
cynicznych graczy
i świateł niepokoju
w Down Town 

pełne szarości i odwagi
łatwego  pocieszenia
żalu i zieleni
na banknotach

wiersz emigranta 
to miasto – w stanie bólu
pełne szarpanych ran i tęsknoty
zastępczy świat 
i  czająca się jak własność
o b c z y z n a 

                                  Chicago 2010 r.






KWITNIE PRERIA


wystarczy unieść głowę
w pachnący szept przestrzeni
i w pierwszym oddechu
nadepnąć na falujący dywan
soczystych traw

zakołysać się – zatoczyć
i runąć z roziskrzonym słońcem
w objęcia preriowych kwiatów

na zatracenie i zmartwychwstanie
na wiarę świerszczy
i motylich snów  

w dzikim uścisku Purpurowych Jeżówek
łagodnego Krwawnika
i Czarnego Oka Zuzanny chwiejące się łodygi
szmaragdowych wierszy – kwitną

i miłość – zielona jak listek
niecierpliwa
przewraca się ze strony na stronę
w wielkiej księdze natury z żywymi
obrazami wiosny
w Nachusa Grasslands
i w nas 

                            Nachusa Grasslands
                 Nature Preserve Illinois – wiosna 2015 r.




MÓJ DZIADEK I PSZCZOŁY
                       pamięci dziadka Pawła


tam gdzie płot drewniany
kwitnie malwami
i senny dom pod lipą ziewa

tam gdzie słoneczników latarnie
dojrzewają nocami 
i brzoskwiniowe śpiewają drzewa

ubrany w kapelusz żywicznych
aromatów
i koszulę flanelowych wielokwiatów
jak Święty Ambroży
przy pasieczniku krząta się
od rana
z pszczołami szeptem rozmawia
na kolanach

miodowe plastry z uli wybiera
gołymi rękami
słodkim piórem zagarnia kąśliwe jady
i pyłki z nektarami

z brzęczących szczelin wydłubuje
kity – propolisy
nad wieczną młodością
mleczka przelewa pszczele

upadłe Ikary z wosku wyławia
i żądlące słońca wzruszeń
będą z nich wiersze bartnicze
co leczą ludzkie ciała
i dusze

                                 Chicago 2016 r.





DRZEWO OSOBLIWOŚCI


szorstkością kory zarysowani 
w myślach
wetknięci w słoje – obręcze satelit
w zakrzywione spojrzenia kosmosu
uwikłani

odludnieni w głębi

podpieramy horyzont 
wewnętrznej przestrzeni 
chwiejnym filarem 
hipotez

w wirze otchłani
białych i czarnych dziur 
wnikamy jak rdzeń 
w pulsujący pień
równoległych światów

wychyleni z tunelu 
w objęciach życia
przelewamy się – ze słoja w słój
żywicą pragnień – słodką 
jak miód

                                 Chicago 2013 r.





LATO W KAPELUSZU

                                                         
noszę w kapeluszu słomianym
słoneczników latarnie
miodowe
przestrzeń gorącą
na liściach zielonych 
wspartą

i słońc przelatujących
nad słońcami
tysiące

noszę w kapeluszu słomianym
pszczół brzęczenie
lipcowe
pejzaż kolorowy
aromatem łąk utkany
starannie

i słowa ulotne
jak wróble
szare

noszę w kapeluszu słomianym
nieba odbicie
błękitne
dzieciństwo skrzydlate
jaskółek wiszących 
pod dachem

i sny niewinne
jak poziomki
pachnące – upalnym latem

                                        Chicago 2010r.




MADONNA Z KWIATAMI


zastygła w kamieniu
z zamkniętymi oczami
kwiaty rozdaje ubogim
na rozdrożu
na kłopoty
na trwogi

jest w kamieniu serce
żyjące nadzieją
co upadłego
z ziemi podnosi

jest w kamieniu światło
najczystsze
co wzniosłego
na kolana powala

jest w kamieniu miłość
najgorętsza
co wiecznie
w ukryciu rozkwita

wystarczy pokłonić się
a Ona do serca sięgnie
po różę czerwoną
bez kolców
bez słowa
bez kręcenia głową

                                 Chicago 2010r.




DNI NASZE
                             / żonie /

na ranach życia
codzienności szarej
rozkleił się motyl
miękkimi kolorami
tego świata  

...i pięknieje

serce
utkane łagodnością 
rumianków
na czterolistnej koniczynie
złożę 

pod śpiącymi lipami
niech kwitną
spokojnie i cicho 
dni nasze – szczęśliwe
barwione słonecznie
mlekiem i miodem
pachnące
na zawsze – miłością

                          Chicago -  2011r.









Janusz Kliś


         Poeta, plastyk i nauczyciel. Urodził się w 1961 roku w Dębicy 
(obecnie woj.podkarpackie). W 1978 r. za namową krakowskiego poety Tadeusza Śliwiaka debiutował jako siedemnastolatek skromnym, zawierającym 35 wierszy tomikiem poezji pt.„Księżycowy sen”. 
Wiersze publikuje w Polsce, USA i Szkocji. Autor 3 tomików poezji, współautor 
32 antologii i książek poetyckich, 2 płyt CD i licznych publikacji prasowych. 
Zdobywca nagród i wyróżnień w międzynarodowych konkursach literackich
organizowanych przez Polish American Poets Academy, jego wiersze wielokrotnie gościły w audycjach radiowych i programach telewizyjnych w Polsce i USA. 
Ma na swoim koncie liczne spotkania autorskie. W kraju ostatnio jego poezja była prezentowana na Salonie Arystycznym Beaty Anny Symołon w Krakowie. 
Jego utwory znajdzemy też w najnowszej książce Antologa Poetów Polskich 2017, 
wydanej przez Tygodnik Literacko-Artystyczny Pisarze-pl w Warszawie.
Od 1998 r. przebywa i tworzy na emigracji w USA. Uczy klasy licealne w Polskiej Szkole im. Marii Skłodowskiej - Curie w Chicago. Kocha sztukę, przyrodę i podróże, interesuje się życiem i kulturą Indian Ameryki Północnej
Jest członkiem ZLP w Chicago, Polish American Poets Academy w New Jersey.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz