sobota, 23 marca 2013

QQRYQ-zine

              

                                           QQRYQ-zine


witaj.może zacznijmy od początku.co wiele lat temu skłoniło cie do wydawania zina i jak wyglądały twoje pierwsze kroki w tym temacie.


Skłoniło mnie głównie to, że jako osobnikowi, któremu słoń na ucho nadepnął nie byłem w stanie grać w zespole, natomiast już wcześniej lubiłem pisać i nawet coś z tego wychodziło. Poza tym około 1984 r. dotarło do mnie trochę zachodnich fanzine'ów, które były nieco inne niż te nieliczne polskie, które wychodziły w pierwszej fali punka w PRL. Miały więcej treści, publicystyki poświęconej konkretnie muzyce, polskie były takie bardziej odjazdowe. W polskich rządziła technika kolażu, od której zresztą nie stroniłem. Pierwsze, jeszcze przed QQRYQ były właśnie takie kolażowe jednostronnicówki wyklejane i odbijane na xero. Zresztą tu prochu nie wymyśliłem. U mnie na dzielni, czyli na Żoliborzu, robił je na przykład Maurycy Gomulicki, obecnie znany artysta.



2.wiem z doświadczenia że samemu w pojedynke niewiele można zdziałać,potrzebni są ludzie i to konkretni,kto jeszcze pomagał ci w tym przedsięwzieciu

Początkowo robiłem wszystko sam, potem oczywiście zebrało się grono korespondentów, no i dołączyli też inni ludzie z Warszawy - przedewszystkim Zbyszek Matera i Stasiek, ale jeśli chodzi o sam fanzine prawie do końca pełniłem rolę redaktora naczelnego. Prawie, bo ostatni numer (18) w 1993 już jako naczelny (czyli decydujący o ostatecznym kształcie) pełnił Stasiek.





 

 

 

 3...dlaczego nazwa qqryq...

Wydawała się wystarczająco dziwaczna, punkowa i odjechana.


4...jaki był odzew na wasze działania.

Pierwszym numerem, który tak naprawdę zaistniał był nr 3 pod koniec 1985 r. Miał nakład 50 egzemplarzy, rozesłałem go po Polsce, sporo wysłałem na adresy z folderu jarocińskiego. Od razu chwyciło. Głód słowa pisanego w tym środowisku był potężny.


5...na jakie najwieksze problemy natrafialiście sqadając qqryku-zine.

Skład odbywał się za pomocą maszyny do pisania, nożyczek i kleju. To było oczywiście pracochłonne, ale ciekawe. Pod koniec lat 80-tych miałem już dostęp w pracy do komputera, ale wciąż wykorzystywałem go tylko jako maszynę do pisania. Tak naprawdę skład nie był wielkim problemem. Był nim oczywiście sposób powielania. Zakłady xero w tamtych czasach nie chciały się oficjalnie pakować w odbijanie takich rzeczy, komuna z cenzurą i esbecją jeszcze panowały. Trzeba było więc szukać, tak jak zwykle w PRL, możliwości odbijania zine'a na lewo. Udało mi się znaleźć takiego gościa, który obsługiwał pracownię xero w siedzibie Zrzeszenia Studentów Polskich, a na lewo strzelał fuchy na zewnątrz.

                                                               




6.W jakie inne przedsięwzięcia byłes jeszcze zamieszany...zdaje sie że prowadziłeś jeszcze dystrybucje ...

QQRYQ oprócz fanzine'a zaczęło wydawać kasety jako "QQRYQ Tapes". W tym już najaktywniejszy był Zbyszek. Jednocześnie zaczęliśmy robić koncerty. Na początku lat 90-tych zarejestrowaliśmy się już jako firma "QQRYQ Productions" i od tego momentu głównie zajmowaliśmy się wydawaniem płyt i kaset, oraz dystrybucją innych firm. Niezaleźnie od tego w 1994 rozpocząłem nadawnie w "Rozgłośni Harcerskiej" programu muzycznego "Zgrzyt", który z przerwami kontynuję do dzisiaj w różnych stacjach.



7.jak sądzisz ,w dobie internetu i komputeryzacji,mogą jeszcze mieć racje bytu ziny robione starymi metodami...tak pytam bo osobiście bardzo sobie takie ręcznie robione ziny...mają jakby dusze czego niekiedy brakuje w tych sterylnych komputerowych produkcjach...

Owszem, to tak jak z winylami, zine' papierowe zawsze będą mieć swoich fanów, chociaż oczywiście o takim wysypie jak na przełomie lat 80/90 już nie ma co marzyć. Jednak wciąż zine'y wychodzą, oprócz tych największych tzn. "Garaża" i "Pasażera" co chwila pojawiają się jakieś inne. Z nowych to chyba "Dead Press" jest na najwyższym poziomie.

     



8.czym zajmujesz sie obecnie..i czy w jakiś sposób udzielasz sie jeszcze na scenie niezależnej..

Robię różne rzeczy, utrzymuję się głównie z didżejki w klubie "Hydrozagadka", poza tym pracuję jako przewodnik miejski i generalnie steruję w stronę warsawianistyczną. Scen niezależnych jest od metra, także już chyba nie wiadomo od czego są niezależne. W każdym razie jeśli chodz o scenę hc/punk to kontakt mam lekko-średni. Chodzę jeszcze od czasu do czasu na koncerty, ale to głównie jak weterani grają.



9...i to chyba tyle w tym krótkim wywiadzie...wielkie dzięki za poświęcony czas i odpowiedz na te pare pytań.diony

Dziękuję również.Pietia






                                                                                       1985 albo 86 obywatel Pietia na pl. Politechniki, czyli wówczas Jedności Robotniczej.



 
  Moja impreza urodzinowa z       zamierzchłych czasów się do           komiksu załapała :O... rzecz           dzieje się w legendarnym               klubie "Fugazi", ale nie w tym         znanym starym bywalcom (byłe       kino "W-Z" na Lesznie), tylko         w pierwszej jego siedzibie w           takim pawilonie na wolskim           osiedlu.

                                                                                                                 



   
                                                                                                                               













1988, jedna z dwóch pierwszych kaset wydanych przez QQRYQ Tapes, składanka kapel z Polski, NRD i Węgier

         

                                               Zadawał pytania diony,a odpowiadał Pietia z QQRYKU-zine






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz